Zobacz

8 marca 2013

Penderecki w Udine!

Krzysztof Penderecki wystąpi w Udine wraz z Chórem Filharmonii Krakowskiej! Zostanie wykonane Polskie Requiem. Cudowna okazja, żeby usłyszeć na żywo jednego z najbardziej rozchwytywanych współczesnych muzyków. Koncert odbędzie się w Katedrze w Udine 13 marca o godzinie 20:30. Wstęp bezpłatny!
Więcej informacji na stronie: http://www.corofvg.it/

22 lutego 2013

Moje ostatnie kreaturki

Podoba mi się słowo "kreaturka" w odniesieniu do limeryków. Dlatego tak zatytuowałem ten post. Dlaczego? A nie pasuje może ono? Pasuje jak ulał, u la la. I to z 3 powodów. Po pierwsze, bo jest takie pieszczotliwe i zarazem groteskowe jak sam limeryk. Wszak słowo "kreatura" ma wydźwięk pejoratywny, ale zdrabniając je, potrafimy uzyskać efekt wręcz przeciwny - nacechowanie pozytywne. Po drugie, bo pochodzi od łacińskiego słowa creo, creare, które znaczy po prostu "tworzyć". Do tego kojarzy mi się nieco ze słowem "miniaturka", a limeryk właśnie taką miniaturą literacką jest. Czyli trzy w jednym (brzmi jak reklama): takie groteskowe literackie stworzonko. A oto moje ostatnie kreaturki.

Ambitny władca

Rzekł pewien wódz: "Zdobyciem Walencji
dam wszystkim dowód swojej potencji!".
Lecz widząc, że nici
z "veni, vidi, vici",
musiał poszukać nowej sentencji.

Kobieciarz

Marek, flirciarz ze wsi Gaje,
chrapkę miał na piękną Maję.
Krótko żądza trwała,
bo wyszło, że miała
lżejsze niż on obyczaje.

Przez żołądek do serca?

Zdarzyło się, że Friul do Triesteńczyka
miłością zapłonął wręcz niespotyka-
ną, lecz zaczął się gniewać,
gdy potomek Sveva
oznajmił mu, że nie jada frica*.

* Frico - jedna z typowych potraw regionu Friuli.

18 lutego 2013

Limeryki na dziś

Pomysł

Żył pewien polonista w Radnie,
co Pomysł psa nazwał był ładnie
i myśl mu zabłysła,
że "MAM POMYSŁA"
można powiedzieć poprawnie.

Filozof

Był filozof w Jasieniu,
co paplał o istnieniu,
i raz chcąc olśnić tłum:
"Cogito ergo sum"
rzekł i... znikł w okamgnieniu.

13 lutego 2013

Odmieniać czy nie odmieniać – oto jest pytanie!

Jak (i czy w ogóle) odmieniać włoskie imiona i nazwiska w języku polskim? Dlaczego powinniśmy chronić końcówki fleksyjne? Jak sobie radzić z obcymi nazwami własnymi w naszym języku? Nurtowały Was kiedyś te pytania? Spróbuję na nie odpowiedzieć.

Ostatnimi czasy w języku polskim da się zauważyć niepokojące zjawisko: Polacy coraz częściej przestają odmieniać nazwy własne zaczerpnięte z innych języków. Wynika to zapewne po części z lenistwa, ale bez wątpienia także z wpływu, jaki na nasz język mają dzisiaj zachodnioeuropejskie języki niefleksyjne. Przyzwyczajamy się powoli, nieświadomie, do form mianownika, a polska końcówka przypadków zależnych, “doczepiona” do angielskiego czy włoskiego nazwiska, zaczyna nam zwyczajnie “zgrzytać”. Jeżeli zaczynacie sami odczuwać to zjawisko, to postarajcie się z tym walczyć. Nieodmienianie obcych nazwisk jest błędem, i to sporym. Spróbuję to wyjaśnić i zilustrować przykładami. 
 
Dlaczego odmiana jest potrzebna
Nagminne łamanie norm odmienności wyrazów może być powodem nieporozumień. Język polski jest językiem fleksyjnym, zawsze nim był i, miejmy nadzieję, takim pozostanie. Sami musimy jednak o niego dbać. Już małymi krokami zanika nam wołacz. Nie pozwólmy, aby to samo stało się z innymi przypadkami. W przeciwieństwie do języków pozycyjnych (np. angielskiego), gdzie ważną rolę odgrywa szyk zdania, w językach fleksyjnych końcówki nadają wyrazom określoną funkcję w zdaniu.
Na przykład mianownik sygnalizuje, że chodzi o podmiot, czyli osobę wykonującą daną czynność. Biernik oznacza przedmiot, dopełnienie. Można więc po polsku powiedzieć “Ala ma kota” i “kota ma Ala”, a po włosku “Ala ha un gatto” i “Un gatto ha Ala” znaczą już coś innego. Dlatego szyk zdania w języku polskim nie ma większego znaczenia. Zdanie i tak będzie zrozumiałe dzięki końcówkom! Nie bójmy się więc ich, są nam potrzebne. Weźmy teraz dla przykładu hipotetycznego pana o nazwisku Morelli. Jeżeli powiemy: “Widział Morelli”, to możemy popaść w niepewność. Ktoś, kto nie odmienia obcych nazwisk, mógł mieć na myśli, że “ktoś gdzieś widział pana o nazwisku Morelli”. Byłoby to jednak błędem. W tym wypadku to pan Morelli jest podmiotem zdania i to on “coś widział”. Poprawna forma tego zdania powinna więc brzmieć: “Widział Morellego”. Wtedy unikamy wszelkich dwuznaczności. No chyba że pan Morelli byłby kobietą... Wtedy zdanie “(On) Widział Morelli” miałoby jak najbardziej sens, ponieważ nazwisk pań się w takim wypadku nie odmienia. Trzeba więc być ostrożnym, ponieważ język polski nadal wyraźnie odróżnia, poprzez różne konstrukcje i formy, jedną płeć od drugiej. Można by zażartować, że w związku z tym nie idzie on do końca z duchem czasu...
Oczywiście, nie każdy przykład musi być tak czytelny, jak ten przedstawiony powyżej. Chodzi mi przede wszystkim o samą ideę. Odmiana przez przypadki jest bardzo ważnym elementem języka polskiego. Powinniśmy odmieniać, zatem, obce nazwy? Tak, powinniśmy! Ile się da!

Jak odmieniać obce nazwiska
Takie są też zalecenia Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny PWN: “Obce nazwiska, o ile to możliwe, powinny być włączane do modeli deklinacyjnych właściwych rzeczownikom pospolitym.” Zobaczmy jak to wygląda w praktyce. Z włoskimi imionami i nazwiskami nie mamy generalnie wielu problemów (gorzej byłoby w przypadku tych francuskich!), musimy jednak pamiętać o kilku zasadach, oto one:
1. Odmieniają się wszystkie imiona żeńskie zakończone na -a (Linda, Lindy, Lindzie; Chiara, Chiary, Chiarze), a pozostałe są nieodmienne (Alice, od Alice, z Alice).
2. Odmieniamy imiona męskie zakończone na -a i -o jak rzeczowniki pospolite (Luca, o Luce; Claudio, o Claudiu), a te zakończone na -i jak przymiotniki (Giovanni, Giovanniego, Giovanniemu). Męskie imiona włoskie zakończone na -e możemy odmieniać (Cesare, o Cesarem), ale nie musimy.
3. Nazwiska zakończone na -i odmieniamy jak przymiotniki, pamiętając o tym, aby w końcówkach -li omijać niewymawianą literę 'i' (Botticelli, Botticellego; Pavarotti, Pavarottiego).
4. Nazwiska zakończone na -e odmieniają się jak przymiotniki (Dante, Dantego, Dantemu).
5. Nazwiska zakończone na -o odmieniają się jak polski rzeczownik student (Canaletto, Canalettowi), ale należy pamiętać, że w razie podwójnej spółgłoski w końcówce, zmiękczamy tylko drugą głoskę (Canaletcie, a nie: Canalecie).

Niewiele tego, prawda? Starajmy się więc, w miarę możliwości, tych form używać, to przecież część naszej tradycji. Uczmy się dbać o język polski, szczególnie jeśli przebywamy na obczyźnie. Niewiele nas to kosztuje. Czytajmy więc Dantego, opowiadajmy o Garibaldim, wąchajmy perfumy Giorgia Armaniego i bądźmy przy tym patriotami, troszcząc się o język. Z umiarem, oczywiście.

7 lutego 2013

Limeryk jest dobry na wszystko

Limeryk - niby nic, a cieszy.
    Chyba taka właśnie powinna być definicja tej krótkiej anegdoty lirycznej - zwięzła i nieco zaskakująca, jak sam limeryk. Nie podaję tu objaśnień encyklopedycznych, bo każdy może sprawdzić je we własnym zakresie. Mnie chodzi o coś innego. Jest kilka reguł, które nadają limerykom ich specyficzną formę, ale nie zawsze są one w równym stopniu respektowane. Najważniejsza jest idea.
Limeryk jest przede wszystkim grą, zabawą, która sprawia przyjemność nie tylko czytelnikowi, ale także (a może w szczególności!) autorowi. Dla mnie jest on naprawdę ciekawym ćwiczeniem intelektualnym, które polecam każdemu. Daje ono wiele satysfakcji oraz poczucie, że jest się osobą kreatywną. Ciekawe uczucie, a przy tym bardzo łatwo osiągalne! Wystarczy napisać limeryk. Niby nic, a cieszy!
Od razu chcę zaznaczyć, że nie są najważniejsze tzw. walory artystyczne takiego "dzieła". Każdy może pisać limeryki, a one mają za zadanie przede wszystkim cieszyć autora. Dlatego się je pisze. Wielu sławnych poetów nie przyznawało się do pisania limeryków. W takim razie dlaczego je w ogóle pisali? Bo im to sprawiało po prostu przyjemność! Tak właśnie ma być. Każdy może pisać limeryki, niezależnie od własnych zdolności. Wystarczą chęci.
Jeżeli tak do tego podejdziemy, to każdy limeryk przez nas napisany może być dobry. Wystarczy, że śmieszy lub bawi nas samych. Tyle! Każdy ma inne poczucie humoru, więc nie ma co się przejmować opinią innych. Najważniejsze, żebyśmy sami czerpali przyjemność z tego aktu twórczego. A może kiedyś uda się nam stworzyć coś naprawdę dobrego? Nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. Nic nas to nie kosztuje. Piszmy choćby dla siebie.
Ja widzę to w ten sposób. Limeryk jest ćwiczeniem przyjemnym i relaksującym. Nie może być zbędnym wysiłkiem. Ja na przykład piszę limeryki przy herbacie. Właśnie tak! Kubek herbaty i kartka papieru. Łyk za łykiem, słowo za słowem. Zazwyczaj udaje mi się skończyć limeryk przed ostatnim łykiem herbaty. Ile więc może to zająć? Od 5 do 10 minut, powiedzmy. Nie więcej. Czasem kończę przy drugiej filiżance, albo następnego dnia. Kończę, ale nie poprawiam. Nie lubię poprawek, bo poprawki wiążą się z niepotrzebnym wysiłkiem, a dla mnie pisanie limeryków ma być przyjemnością. Oczywiście to tylko moje podejście. Każdy robi jak uważa. I już, to wszystko. Limeryk gotowy. Niby nic, a cieszy! Spróbujcie sami!

Zdaję sobię sprawę, że ten wstęp był nieco przydługi, ale wybaczcie - nie miałem czasu go skrócić. Co chciałem napisać? A, tak: co jakiś czas będę tutaj publikował właśnie takie miniatury literackie o różnej tematyce, także jako komentarz aktualnych wydarzeń. Czasem będą lepsze, czasem gorsze, czasem zupełnie do niczego. Najważniejsze jest jednak, aby ich pisanie sprawiało mi przyjemność. A kto wie - może dziwnym trafem komuś z was przypadną do gustu? Warto spróbować.

Na początek limeryk, który napisałem dziś (oczywiście przy herbacie!) jako mini komentarz do niedawnego wystąpienia pewnego znanego włoskiego polityka. Kto wie o kogo chodzi?


Pewien polityk z Wiecznego Miasta
tak do wyborców zwrócił się: “Basta!
Jestem altruistą
i oddam wam wszystko!
Oprócz władzy – rzecz jasna.”



4 lutego 2013

Trzy komunikaty

Chciałbym się podzielić kilkoma informacjami (kolejność przypadkowa):

1. Mój tekst o pochodzeniu nazwy "Włochy" w języku polskim ukazał się w dwutygodniku "Nasz Świat" (link po prawej stronie). Będę prowadził tam własną rubrykę "Coś wam powiem...", a moje teksty będą publikowane zarówno w wydaniu papierowym, jak i na ich stronie internetowej. Zapraszam do czytania i komentowania.

2. W tym semestrze będzie mnie można znaleźć także na Uniwersytecie w Udine. To już potwierdzone: poprowadzę zajęcia z gramatyki opisowej języka polskiego (2 i 3 rok studiów licencjackich) i tłumaczenia (1 rok studiów magisterskich) jako "docente a contratto". Nieźle jak na dwudziestopięciolatka :) Naprawdę jestem z siebie dumny! Mam nadzieję, że studenci będą równie zadowoleni.

3. Ktoś z was mieszka niedaleko Udine i chciałby się uczyć języka słoweńskiego? Od 20 lutego będę prowadził kurs dla początkujących w ENAIP Friuli Venezia Giulia. Zapraszam! Dla zainteresowanych link: www.enaip.fvg.it/it/21951

1 lutego 2013

Dlaczego mówimy „Włochy”, a nie „Italia”?


Skąd w języku polskim wzięła się ta - skądinąd dość zabawna - nazwa kraju, który na całym świecie znany jest jako “Italia”? Czy rzeczywiście (jak sądzą niektórzy) ma ona coś wspólnego z owłosieniem, może ma związek z królową Boną, a może wyjaśnienia tej zagadki powinniśmy szukać zupełnie gdzie indziej, na przykład w dalekiej Walii? Brzmi mało prawdopodobnie? Zapraszam do lektury.

Zapewne większość z nas zadała sobie kiedyś pytanie: dlaczego w języku polskim ojczyznę Petrarki określamy dziwacznym terminem Włochy? Wszak w znakomitej większości języków, począwszy od tych najbliższych nam - słowiańskich, po te najbardziej egzotyczne, nazwa tego kraju jest mniej lub bardziej zniekształconą formą słowa Italia. Co więcej, sami czasem używamy tego ostatniego wyrazu w różnych kontekstach, nie jest więc ono dla nas czymś absolutnie nieznanym! Dlaczego więc Włochy, a nie Italia?

Etymologia oparta na legendach
Różnie tłumaczy się etymologię tego słowa. Utarło się mówić, że nazwa ta została nadana mieszkańcom Półwyspu Apenińskiego ze względu na ich bujne czupryny oraz ciemne i gęste owłosienie. Ile może być w tym prawdy? Może wiele osób rozczaruję, ale pewnie tyle samo, co w stwierdzeniu, że bracia Lech, Czech i Rus naprawdę założyli wszystkim znane państwa słowiańskie. Rozwiązanie to najprostsze i najbardziej, chyba, rozpowszechnione, ale, jak to często bywa w takich wypadkach, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Istnieją i inne “teorie” z pogranicza legendy i anegdoty na ten temat, ale przytoczę jeszcze tylko jedną z nich, która wydała mi się zabawna. Otóż, zgodnie z podaniem, podczas pierwszych dni pobytu królowej Bony Sforzy w Polsce, jej świta, która wraz z nią przybyła z dalekiej Italii, komentowała wszystko, co Polacy raczyli jej pokazać, słowami “o sì, o sì!”. Tym sposobem przylgnęło do nich określenie “Osi”, które z czasem przeszło w znaną dzisiaj nazwę Włosi. Sympatyczne, prawda?

Prawdziwe pochodzenie terminu „Włochy”
Prawdziwa etymologia słowa Włochy w języku polskim nie jest skomplikowana, ale może być dla niektórych rozczarowująca. Z doświadczenia wiem, że Polakom jednak bardziej podobają się powyższe legendy niż jakiekolwiek tłumaczenia naukowe. W każdym razie, przechodząc już do konkretów, w grę wchodzi tutaj stary mechanizm nadawania nazwy danemu państwu na podstawie określeń jednego z plemion, które historycznie jego teren zamieszkiwało. Jeżeli przyjrzymy się bliżej temu zjawisku, zauważymy, że np. nazwa Polska pochodzi od zachodniosłowiańskiego plemienia Polan, francuska nazwa Niemiec brzmi Allemagne ze względu na starogermański związek plemienny Alemanów, Węgrzy nazywają nas Lengyel (pamiętacie Lędzian?), a nam zdarza się nazywać ich Madziarami, czyż nie? Tak samo sprawa wygląda z naszymi Włochami.
W czasach starożytnych tereny dzisiejszych Włoch zamieszkiwało celtyckie plemię Wolków (lub Wolsków), które w językach germańskich określane było jako Walh, co znaczyło po prostu “obcy”. My, Polacy, jak to często bywało w naszej historii, zapożyczyliśmy to słowo od naszych zachodnich sąsiadów (w formie Wołch lub Wałch) i użyliśmy go na oznaczenie wszystkich ludów romańskich. Ten sam źródłosłów, podam jako ciekawostka, ma także słowo Wołosi, które jest używane na określenie przodków dzisiejszych Rumunów, oraz nazwa krainy historycznej w Rumunii – Wołoszczyzny. Podana wyżej forma Wałch na zasadzie tzw. przestawki fonetycznej przybrała znaną dziś wszystkim formę Włoch i zawęziła swój zakres znaczenia jedynie do mieszkańców Półwyspu Apenińskiego. Słowo Italia, istniejące równolegle w języku polskim, pozostało w użyciu jedynie jako ozdobnik stylistyczny i określenie starożytnego państwa na terenie dzisiejszych Włoch.

Zaczęło się od celtyckiego plemienia
Choć plemię Wolków (które - zaznaczam jeszcze raz - było pochodzenia celtyckiego, a nie romańskiego!) wywędrowało dawno, dawno temu ze swoich pierwotnych siedzib i osiedliło się na Wyspach Brytyjskich, stając się protoplastą dzisiejszych Walijczyków, to ślad ich bytności w Italii pozostał żywy do dziś w języku polskim. Może wydać się to dziwne, ale angielskie określenia Walii i Walijczyków (Wales oraz Welsh) pochodzą od tego samego słowa, co polskie Włoch i Włochy. Niezwykłe, że wszystko to zaczęło się od mało znanego celtyckiego plemienia Wolków, którzy z dzisiejszymi Włochami nie mieli w zasadzie nic wspólnego.
Teraz już nie powinno nas śmieszyć, że przed kilkoma laty jeden z naszych znanych polityków śpiewał “Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi polskiej do Wolski”. Nie mylił się przecież tak bardzo, jak mogłoby się wydawać!